Polska na mundialu- z tarczą czy na tarczy?

Zaledwie parę miesięcy temu zamieściłem na blogu swój pesymistyczny obraz o naszej piłce. Chciałbym napisać, że jest lepiej, że są jakieś pozytywne symptomy i przede wszystkim, że nasza drużyna narodowa obrała odpowiedni kurs. Niestety tak nie jest, a mogło tak być.

Mission complete: Wyjście z grupy

Nasza reprezentacja po 36 latach wyszła z grupy na Mistrzostwach Świata. Oczywiście jest to nie zaprzeczalny fakt. Osiągnęliśmy ten rezultat bezbramkowym remisem z Meksykiem. wygraną nad Arabią Saudyjską i porażką z Argentyną. Na dokładkę w 1/8 finału 3-1 pokonała nas Francja. Boli mnie to że przez kolejne, przynajmniej 4 lata, będzie przez wielu specjalistów prowadzona narracja, że tylko przegraliśmy z dwoma najlepszymi reprezentacjami na świecie.

Nikt nam nie bronił wygrać z Meksykiem. Najsłabszym Meksykiem od lat, jak się okazało, który tym razem nie kultywuje tradycji odpadnięcia w 1/8 mistrzostw. Potencjalna wygrana z tą drużyną mogło sprawić, że Biało- Czerwoni zagraliby z Australią w kolejnym etapem. Jak wiadomo było inaczej. Awans sam w sobie dawał sporo do życzenia. Awansowaliśmy dzięki udanemu wynikowi, który miał równolegle miejsce oraz dzięki mniejszej ilości żółtych kartek.

Co prawda awans to awans. Jednak nie można do końca być z niego zadowolonym.

Kibic polskiej reprezentacji (koloryzowane) źródło: https://pixabay.com/pl

Atmosfera

Afera premiowa- premierowa. Zacznę od tego, że jeżeli premier przeznacza piłkarzom własne środki to nie mam z tym problemu. Jednak wypłata kopaczom naszych publicznych pieniędzy mija się z celem. Dla wielu nacji wyjście z grupy to obowiązek, a dla nas zaledwie i tylko miła odmiana szarej codzienności. Wracając, istnieje wiele więcej potrzebnych miejsc do inwestycji niż piłka i lepiej do tego dążyć. Gołym okiem widać, które kluby są bardziej rentowne i efektywniejsze w naszej 27- lidze Europy. Wniosek jest prosty nie są to kluby miejskie. Dodatkowe oburzenie się gotuje u wielu, jak na Łączy nas Piłka, uwiecznione jest przybycie Mateusza Morawieckiego, gdzie największe śmieszki pokroju Jędrzejczyka podbijają stawkę za wyjście z grupy. Chorwaci potrafią grać dla swojego kraju, swoich barw i nie mają z tym problemu.

Tłumaczenie się Grzegorza Krychowiak, że część tej kasy byłaby wydana charytatywnie, a teraz nic nie będzie wydane jest obrzydliwe. Nie podoba mi się takie wycieranie własnej mordy pomocą charytatywną. Nic nie stoi na przeszkodzie aby każdy z graczy dał symbolicznego tysiaka i wysłał na jakieś siepomaga.pl.

Pewnie gdyby nie fakt, że wyszło to na światło dzienne każdy przytuliłby swoją część. Domniemane targowanie się o przeznaczony % dla sztabu przez Michniewicza też oburza.

Najzabawniejszej w tej sytuacji jest to, że każdy ma swoją wersję tych zdarzeń, żadna się z pozostałymi nie zgadza. Jedynie Grzegorz Krychowiak miał jaja wypowiedzieć się na ten temat. Średnio mnie przekonał, jednak miał jakąś odwagę. Natomiast reszta w tym nasz kapitan głównie milczą. Kompletnie to nikomu nie pomaga. Znowu rysuje się narracja Niekochani, tym razem jest to wersja 2.0 .

Na ten stan rzeczy oczywiście wpływ ma rekordowa ilość blocków dziennikarzy i nie tylko na Twitterze przez selekcjonera. Smutne jest to, że kolejny selekcjoner zbudował swoją oblężoną twierdza. Teraz pozostaje tylko nawzajem przerzucać się błotem w Związku Piłki Nożnej, co z resztą ma miejsce.

Dodatkowo Michniewicz nie pomaga sobie wizerunkowo, przede wszystkim zasłaniając się “niepamięcią” w sprawie 711 połączeń telefonicznych z Ryszardem Forbirchem, pseudonim “Fryzjer”. Na Czesia wkrótce czeka proces sądowy na drodze z Szymonem Jadczakiem. Może dobrze, ze względu, że wiele się w końcu wyjaśni.

Całe to moje pisanie i tak lepiej nie streści całej sytuacji jak materiał Mietczyńskiego.

Co dalej?

Wiadomo już, że wraz z początkiem 2023 roku współpraca z Czesławem Michniewiczem dobiega końca i nie będzie podpisywana kolejna umowa. Co za tym idzie, tak jak rok temu trwają poszukiwania kolejnego selekcjonera.

Kto by nim nie został, ta osoba musi sprawić, aby atmosfera wokół związku, jak i kadry jakkolwiek się poprawiła. Poza tym jako kibic oczekuję w końcu cholera jakichś konkretnych zmian personalnych. Aby zbudować zespół, a jak wiadomo konsekwentnie od 2018 roku, takowy jest budowany, trzeba w końcu oddzielić pewien etap grubą kreską. Z całym szacunkiem dla historycznego wkładu w grę kadry czas Kamila Glika, Grzegorza Krychowiaka, Kamila Grosickiego i Artura Jędrzejczyka, powinien naturalnie dobić do końca. Koniec.

Trzeba więcej świeżej krwi. Mamy potencjalnie łatwą grupę aby awansować na mistrzostwa Europy. Nowy selekcjoner musi sam zbudować swojego Krzysztofa Mączyńskiego.

Styl. Jak mowa o stylu. Nie chcę aby drużyna narodowa zamykała się tylko na jedną opcję. Potrzeba jakoś to mądrze połączyć. Najbardziej dla ocieplenia wizerunku byłby opłacalny trener zagraniczny. Krążą spekulacje o Marcelo Bielsie, Marinezie, Herve Renardzie.

Ja optuję za nazwiskami takimi jak: Sean Dyche oraz Slaven Bilic. Czyli menedżerowie którzy mają swoją renomę, reputację. Dzięki temu z pewnością dotrą do kadrowiczów. Trzeba aby ktoś to towarzystwo trzymał za mordę. Chyba wszyscy już są zmęczeni polską oblężoną twierdzą.

Jedyny rozsądny kandydat z naszej ligi to Marek Papszun. Należy jednak pamiętać że nie każdy nasz typowy ligowy trener podoła selekcjonerskiej posadzie. Adam Nawałka poradził sobie, natomiast Jerzy Brzęczek już nie. Ja myślę, że jeszcze przed obecnym trenerem Rakowa, co najmniej jedno mistrzostwo Polski do zdobycia oraz obrona mistrzostwa. Potem widziałbym Papszuna jako członka szerokiego sztabu trenerskiego pod wodzą zagranicznego selekcjonera.

Oby tylko nie okazało się że prezes Kulesza po znajomości przeniesie Michała Probierza z kadry U-21. Z całym szacunkiem do niego, w tym momencie nie poprawi on wizerunku. A na obecny moment każda minimalna poprawa wizerunkowa jest na wagę złota.

Reprezentacja Polski zagra dopiero kolejny mecz w marcu. Bardzo cieszę się z tego faktu. Póki co temat kadry mnie odrzuca i obrzydza.

Jak na moje 4 rok po kadrze Adama Nawałki cofamy się w rozwoju.

Dlaczego kręcimy się wokół własnego ogona i nie możemy krok po kroku czynić postępów?

Tym otwartym pytaniem kończe ten wpis.